piątek, 16 stycznia 2015

"I lost you, my Angel" Minhoon BTOB

-Minhyuk-hyung~! Ja chcę ciacho~! - Ilhoon znów próbował przekupić mnie tą swoją słodką minką i szczenięcym spojrzeniem do zrobienia czegoś. I jak ja mógłbym mu odmówić? To praktycznie niemożliwe!
-Chcesz jakieś inne ciacho? - Ilhoonie zrobił niezrozumiałą minkę -Ja ci nie wystarczam? - Udałem smutnego.
-Aigooo~! Hyuuuuung~! Ale Ty nie jesteś AŻ tak słodki, jak ciacha~! Proooooooszę~! Hyuuuuuung~!
Spojrzałem na niego, udając smutnego i obrażonego. Wydaje mi się, że Ilhoonie miał taką ochotę na to ciacho, że nie zauważył mojego blefu. Kiedy nie reagowałem na jego prośby i nadal uparcie wpatrywałem się w niego zranionym spojrzeniem, chłopak podszedł do mnie i wycisnął na moim poliku soczystego buziaka. Od razu się rozpromieniłem i objąłem go w pasie.
-Teraz kupię ci to ciacho. Chodźmy!
Pociągnąłem zaskoczonego blondyna do najbliższej kawiarni i kupiłem mu wielkie ciastko z kremem, które sam sobie wybrał. Patrząc, jak mój Ilhoonie zajada się swoim przysmakiem, a oczka mu się świecą, ciepło wlewało mi się do serducha, a te przebrzydłe motyle postanowiły polatać sobie po moich wnętrznościach, wywracając wszystko do góry nogami. Kiedy blondyn w błyskawicznym tempie pochłaniał słodki wypiek, ja myślałem o tym, jakie szczęście mnie spotkało i jak bardzo ten słodziak przekręcił moje życie o 180 stopni. Nawet nie spodziewałem się tego, że kiedykolwiek zakocham się w chłopaku. Nigdy bym siebie o coś takiego podejrzewał. A tutaj taka niespodzianka! Do mojej klasy doszedł Ilhoon i zawładnął moim serduchem. Pokochałem tego nieznośnego wyłudzacza całym sobą.
Zamyśliłem się tak bardzo, że nawet nie zauważyłem, że blondyn zdążył już zjeść ciacho i wpatruje się we mnie. Ocknąłem się dopiero wtedy, kiedy chłopak złapał mnie za łapkę i splótł nasze palce. Uśmiechnąłem się szeroko i również ścisnąłem rękę Ilhoon'a.
-No i co, żarłoku? Idziemy gdzieś?
-Chcę ciacho.
-Przed chwilą zjadłeś. W takim tempie za niedługo w naszym mieście nie będzie nic słodkiego, bo wszystko pożresz, słodziaku. Nie musisz jeść tyle słodyczy, jesteś wystarczająco słodki.
-Tak naprawdę zależy Ci tylko na tym, abym nie przytył. Zależy Ci na moim wyglądzie, prawda? Brzydkiego i grubego byś mnie nie chciał?
Byłem pewien, że obróci moje słowa przeciw mnie. Byliśmy razem już dwa lata, a on nadal nie był do końca pewny moich uczuć. Myślał, że jestem z nim tylko przez wzgląd na jego wygląd i pieniądze jego rodziny. Było to kompletną bzdurą~! Kochałem tego słodziaka całym sobą. Od jakiegoś czasu poważnie o czymś myślałem i miałem nadzieję, że nie dostanę za to w ryj. Puściłem dłoń chłopaka i wstałem od stolika. Widziałem błysk bólu w oczach Ilhoon'a. Podszedłem blisko do mojego chłopaka i uklęknąłem na jedno kolano. Ze strachem wpatrywałem się w jego zdezorientowaną twarz. Przyciągaliśmy wzrok coraz większej grupy osób, ale postanowiłem się tym na razie nie przejmować. Wyciągnąłem z kieszeni czerwone pudełeczko, którego zawartość miała być prezentem na zbliżające się urodziny blondyna. Postanowiłem jednak wykorzystać to inaczej. Doskonale wiedziałem, jak chłopak uwielbia wszelakiego rodzaju biżuterię i błyskotki. Otworzyłem pudełeczko i spojrzałem głęboko w oczy mojej miłości. Wolną ręką ująłem jego dłoń, głaskając jego skórę uspokajająco.
-Kiedy Ty w końcu zrozumiesz, że kocham Cię takiego, jakim jesteś i robiłbym to nawet, jakbyś nie mieścił się w drzwiach? Kocham Cię najbardziej na świecie i nie obchodzi mnie Twój wygląd ani Twoje pieniądze. Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie i nie zamierzam z Ciebie rezygnować. Będę chciał Cię mieć przy sobie, nawet jak będziesz miał sto lat i pełno zmarszczek na twarzy. Jestem naprawdę szczęśliwy, kiedy jesteś obok mnie i zastanawiam się, jak wielkie szczęście mnie spotkało, że mogę być z Tobą. Jesteś najwspanialszym człowiekiem, jakiego znam. Nie obchodzą mnie Twoje pieniądze. Z Tobą mógłbym mieszkać nawet pod mostem, bylebyś tylko był obok. Wiem, że to może zbyt szybko i nie musisz się zgadzać, ale ja kocham Cię ponad życie i chcę je z Tobą spędzić. Dlatego spytam, czy Ty, Jung Ilhoon, zgodzisz się uczynić mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i zostaniesz moim mężem? Oczywiście, nie teraz, bo obydwaj jesteśmy jeszcze bardzo młodzi, ale może za jakiś czas...
Patrzyłem na niego ze strachem. Nie wiedziałem, czy się zgodzi, a strasznie bałem się odrzucenia. Ci wszyscy ludzie dookoła wcale nie dodawali mi odwagi. W oczach Ilhoon'a zabłysły łzy, a ja nie wiedziałem, co mam zrobić. Mój skarb zszedł z krzesła i rzucił mi się na szyję, płacząc.
-Tak, tak, tak, tak, zostanę Twoim mężem.
Na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Pocałowałem gorąco swojego narzeczonego. Pocałunek był strasznie niezgrabny, ponieważ oboje nie potrafiliśmy powstrzymać uśmiechów. Zęby zderzały się ze sobą i co chwilę przygryzaliśmy sobie wargi, jednak nie mogłem wyobrazić sobie nic bardziej perfekcyjnego, niż to. To nic, że nie było romantycznie ani kreatywnie. Zrobiłem to, czego pragnąłem w danej chwili i nie żałowałem tego. To drżące ciałko w moich ramionach było wszystkim na czym mi zależało. Nie obchodziło mnie w tym momencie nic innego. Oderwałem swoje wargi od tych należących do blondyna i dopiero wtedy dotarły do mnie gwizdy i oklaski ludzi z kawiarenki. Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej i złapałem dłoń narzeczonego, delikatnie wsuwając mu pierścionek na palec. Wpatrywałem się w jego dłoń zauroczony, nie mogąc uwierzyć, że ten słodziak zgodził się zostać moim mężem. To takie nieprawdopodobne. Ponownie wpiłem się w jego usta, całując go leniwie. Nadal klęczeliśmy na podłodze kawiarenki, a wszyscy obecni w niej ludzie gapili się na nas, ale jakoś mnie to nie obchodziło. Po kilku minutach wyszliśmy z lokalu, który od tamtej pory stał się naszym miejscem.

~
Siedziałem w naszym miejscu, nie mogąc znieść spojrzeń ludzi wbijających się w moją twarz, na której widniała czysta rozpacz. Wpatrywałem się pustym wzrokiem w kawę i ciastko, które było jego ulubionym. Nie mogłem się zmusić do jedzenia ani nawet picia. W moim gardle powstała wielka gula, która nie pozwoliłaby mi na przełknięcie czegokolwiek. Zamknąłem oczy, a spod moich powiek wypłynęły niechciane łzy, które zaraz otarłem rękawem bluzy, pachnącej nim. Zawsze używałem jego ulubionych perfum. Chciałem choć móc sobie wyobrazić, że jest ze mną. Wstałem szybko, rzucając tylko kilka banknotów na stół. Wyszedłem z kawiarenki, w której napływało do mnie zdecydowanie zbyt dużo wspomnień. Odruchowo potarłem złoty krążek błyszczący na moim palcu. Nie potrafiłem go zdjąć. Nie chciałem go zdjąć.

~
-Ilhoon~! Nie uciekaj, i tak Cię złapię~!
Krzyczałem głośno za moim narzeczonym, śmiejąc się. Blondyn odwrócił się w moją stronę, pokazał mi język, a po chwili leżał już na ziemi, przygnieciony moim ciałem. Nie moja wina, że nie dałem rady wyhamować~! Na początku wystraszyłem się, że coś mu zrobiłem, ale kiedy usłyszałem jego perlisty śmiech, zrozumiałem, że nic mu nie jest. Wykorzystując zaistniałą sytuację zacząłem gilgotać chłopaka.
-Hyung, nie znęcaj się nade mną~!
Mój skarb usilnie starał się nie śmiać. Nie minęło jednak długo, kiedy parsknął głośno i zaczął uciekać od moich dłoni, które go "torturowały". Jego głośny śmiech roznosił się po okolicy, a kilka osób patrzyło na nas z dezaprobatą. Niektórzy jednak uśmieli się i kiwali tylko głowami, twierdząc, że młodzi muszą się wyszaleć. Chcąc jednak uciszyć mojego partnera, złożyłem mu na ustach subtelny pocałunek. Ilhoonie zamruczał, nie protestując. Moje ręce delikatnie drażniły jego skórę, nie gilgocząc go jednak. Niechętnie podniosłem się z trawy, ostatni raz cmokając usta blondyna. Podałem mu dłoń, chcąc podnieść go do góry. Chłopak jednak prychnął, jakby urażony, odtrącając moją rękę. Przyciągnął nogi do klatki piersiowej i ułożył na nich swoje ręce, pokazując jak bardzo jest urażony. Myślałem, że się do mnie nie odezwie, ale myliłem się.
-Przygniotłeś mnie, draniu. Później zacząłeś torturować i molestować, a na końcu zostawiłeś mnie samego w dość niezręcznej sytuacji. Ty myślisz w ogóle? Jak ja teraz wstanę? Nie będę paradował z wielkim wybrzuszeniem w spodniach~! Pffff, foch.
Uśmiechnąłem się, słysząc jego argumenty. Jestem taki zły i niedobry. Ech, ciężkie moje życie z tą małą jędzą. Ale i tak kochałem go ponad życie.
-I tak mnie kochasz. Zawsze możemy porozmawiać o sekcji zwłok albo o naszej byłej, jakże pięknej, wychowawczyni. Którą opcję wybierasz?
Iskierki szczęścia i rozbawienia rozbłysły w oczach Ilhoon'a, a po chwili znów wybuchł niepohamowanym śmiechem. Kochałem tego słuchać. Miał taki "czysty" i przyjemny dla ucha głos. Naprawdę to uwielbiałem.

~
Chodziłem alejami naszego ulubionego parku. Wszędzie widziałem twarz mojego skarba. Kiedy patrzyłem na polanę, na której zawsze się wygłupialiśmy, coś zakuło mnie w piersi. Tak bardzo, że musiałem przystanąć. Wbiłem wzrok w miejsce, na uboczu, zaraz przy drzewach. Kolejne nasze miejsce. Nawet teraz potrafiłem usłyszeć w głowie jego wspaniały śmiech, który tak kochałem. Przed oczami miałem jego smukłą sylwetkę. Widziałem tą wspaniałą istotę. Widziałem najlepsze, co mnie spotkało w życiu. Zaszkliły mi się oczy, ale postanowiłem się płakać. Nie tutaj, nie teraz. Nie przy tych wszystkich ludziach. Nie w naszym miejscu. Chcę, aby z nim kojarzyły mi się tylko miłe sytuacje. To nie jest miejsce na smutek i łzy. Na to jeszcze znajdzie się czas. Jedna słona kropla wypłynęła z mojego oka, mimo moich postanowień. Uśmiechnąłem się przez łzy. Nigdy nie byłem zbyt stanowczy, jeśli w grę wchodził On.

~
-Ilhoon, o co chodzi? Co się dzieje? Proszę, powiedz mi. Nie mogę tak na Ciebie patrzeć.
Od kilku dni Ilhoonie zachowywał się, jak nie on. Nie potrafiłem tego zrozumieć. Zawsze, kiedy był smutny albo coś go martwiło, mówił mi o tym. Bałem się o niego.
-To nie patrz. - powiedział ostrym, jak brzytwa, głosem. Przeszły mnie ciarki, a w sercu coś ukuło.
Jak on mógł? Co ja mu takiego zrobiłem? Czym zraniłem? Podejrzewałem, że może mnie zdradzać. To do niego nie pasowało, ale było jedynym racjonalnym wytłumaczeniem. Albo może już po prostu mnie nie kocha? To w końcu też możliwe. Może mu coś zrobiłem, nie poświęcałem wystarczająco dużo uwagi? Przecież od tak nie skreśliłby wszystkiego, co nas łączyło, prawda?
-Ilhoon, do cholery, powiedz mi, co się dzieje! Znalazłeś sobie lepszego?! Nie wystarczam Ci?! Jestem tak bardzo zły?! Jeśli nie chodzi o to, to o co?! Nie kochasz mnie już?! Jeśli tak, to powiedz mi to wprost, a nie odpychaj mnie tak, bo ja Ciebie kocham naprawdę i mnie to rani, rozumiesz?! Jeśli masz mi pokazywać, jak bardzo Cię brzydzę i nie chcesz ze mną rozmawiać ani nawet mnie widzieć, to to powiedz, a nie wbijaj mi sztyletu w serce! To boli, wiesz?!
Patrzyłem na niego oczami pełnymi łez i już chciałem wstać z naszej ławki, ale jego ręka boleśnie zacisnęła się na moim nadgarstku. Nie podejrzewałem go o taką siłę. Opuściłem głowę i nie patrzyłem na niego. Po moich policzkach popłynęły usilnie powstrzymywane łzy. Może nie powinien płakać, ale naprawdę go kochałem i bałem się tego, co on powie.
-Chcesz wiedzieć, co się dzieje?! Proszę bardzo! Porwali moją siostrę! Moją kochaną Sarang! Porwali ją i żądają okupu, ale zabronili o tym komukolwiek mówić, bo ją zabiją, rozumiesz?! Jebane skurwysyny! Sarang ma dopiero 10 lat, a oni nie wiadomo co jej robią! Boję się o nią, rozumiesz?! Na moim miejscu na pewno miałbyś dobry humor i ochotę na czułostki! Potrafiłbyś się cieszyć, kiedy Twojej siostrze groziłaby śmierć?! Potrafiłbyś?!
Spodziewałem się naprawdę wielu wyjaśnień, ale nie tego. Nadal wbijałem w niego spojrzenie pełne łez. Opadłem z powrotem na ławkę, przytulając Ilhoon'a mocno. Moczyłem mu łzami koszulkę. Po chwili wyczułem jego drżenie. Też płakał. Uspokajająco głaskałem go plecach, nie chcąc widzieć jego łez. Szkoda mi było Sarang, oczywiście, że tak. W końcu to taka kochana dziewczynka. Nie chciałem wiedzieć, co ci debile jej robią. To przecież jeszcze małe dziecko! Przytuliłem swojego ukochanego mocniej, nie wiedząc co powiedzieć. W końcu nie codziennie traci się siostrę. Traci to może złe słowo, ale coś w tym rodzaju.
-Wyobrażam sobie, że to dla Ciebie trudne,  ale myślałem, że wiesz o tym, iż zawsze możesz mi zaufać. Kocham Cię i nie chcę Cię stracić przez żadne nieporozumienia. Wiem, że Ci ciężko, ale mogłeś do mnie przyjść. Postarałbym się Tobie pomóc. Nie wiem, jak, bo to naprawdę bardzo trudna sytuacja, ale coś byśmy razem wymyślili. Nie odpychaj mnie więcej, bo ja Cię naprawdę kocham.
Wziąłem do ręki jego dłoń i przejechałem palcami po pierścionku zdobiącym jego palec. Podsunąłem mu całą dłoń bliżej oczu i wskazałem na tą, niby niewinną, ozdóbkę.
-Widzisz to? To jest obietnicą tego, że zawsze będę z Tobą. Nieważne, czy będzie dobrze, czy źle. Będę z Tobą, rozumiesz? Nigdy Cię nie opuszczę, zrozum to wreszcie, skarbie.
Ilhoon wpatrywał się we mnie z twarzą całą we łzach. Otarłem je kciukami i pocałował go delikatnie, bojąc się, że mnie odepchnie. Na szczęście nic takiego się nie stało, a Jung
-Przepraszam, Minhyuk, nie chciałem Cię odpychać. To po prostu dla mnie zbyt trudne. Jak sobie pomyślę, co moja ukochana Sarang przeżywa...
Wtulaliśmy się w siebie przez naprawdę długi czas. W końcu obydwaj zmarzliśmy i poszliśmy do mojego domu, napić się gorącej herbaty. Przegadaliśmy całą noc, wyjaśniając sobie wszystko i układając naszą, wspólną przyszłość.

~
Siedziałem na tej samej ławce, nie powstrzymując już łez. Nie chciałem o tym pamiętać. To był jedyny raz, kiedy zwątpiłem w uczucia Ilhoon'a i bardzo tego żałowałem. Chciałem pamiętać tylko to, co dobre. Pocierając krążek z białego złota na moim palcu, wstałem z ławki i powoli zacząłem opuszczać park. Postanowiłem w końcu odwiedzić moją miłość. Tyle się już nie widzieliśmy.

~
Stałem razem z Ilhoon'em wpatrując się w ciemny nagrobek. Po mojej twarzy spływała łzy. Jednak Ilhoon płakał bardziej. Oderwał wzrok od nagrobka i wbił go we mnie. Już po chwili wtulał się w moje ciało, szlochając głośno. Głaskałem go po włosach. Nie wiedziałem, co dokładnie się stało i nie miałem zamiaru zmuszać ukochanego, aby mi o tym opowiadał. Widziałem, jak bardzo cierpiał. Wyryte w czarnej płycie litery wbijały się głęboko w serce, wyrywając jego kawałek. Zdjęcie uśmiechniętej, dziecięcej twarzyczki obok napisu pogłębiało tylko rozpacz. Jung Sarang nie wróciła już do domu. Niewinne dziecko stało się ofiarą jakichś żądnych władzy i pieniędzy psychopatów. Nie mogłem wyobrazić sobie, jak bardzo Ilhoon cierpiał. Kochał swoją siostrę najbardziej na świecie. Nigdy nie chciałbym znaleźć się na jego miejscu. Sarang nie była moją rodziną, ale kochałem ją, jak własną siostrę. Zawsze, kiedy byłem w domu mojego skarba, bawiłem się z nią godzinami. Nie była jednym z tych rozpieszczonych bachorów. Była naprawdę inteligentnym i ślicznym dzieckiem. Czasem Ilhoon miał do mnie pretensje, że więcej uwagi poświęcam jego siostrze, niż jemu. Pocałowałem go we włosy, chcąc dodać mu otuchy. Nie znałem słów, które mogłyby pomóc mu w takiej sytuacji.
-Kocham Cię, Ilhoonie. Pamiętaj o tym.
Chłopak podniósł na mnie wzrok i uśmiechnął się smutno. Po chwili jednak nawet ta imitacja uśmiechu zniknęła, zastąpiona przez ogarniającą wszystko rozpacz.
-Pamiętasz o tych porywaczach, prawda? Chcieli, żebym to ja zapłacił im pieniądze i odebrał Sarang. Zgodziłem się, bo co miałem zrobić? Poszedłem do tego opuszczonego magazynu sam, bo zagrozili, że jeśli kogoś ze sobą przyprowadzę, to zabiją Sarang. Ja... dałem im te pieniądze i wtedy oni wypuścili moją siostrzyczkę. Widziałem te iskierki radości w jej oczach. Uśmiechnąłem się do niej, czując, że już wszystko będzie dobrze. I wtedy... usłyszałem strzał. Ja... widziałem, jak z jej oczu ulatuje blask. Widzia-ałem kałużę... kałużę krwi dookoła niej. Wi-idziałem, jak jej... ciałko upada na zimną posadzkę. Miałem... w ramionach jej wątłe ciało, któ-óre, staaawało się bezwładne. Ja... nic nie mogłem zrobić. Ale... ona umarła mi na rękach, Hyung! Ja... nie potrafię...
Nie powiedziałem nic, tylko tuliłem jego kruche ciało do siebie, starając się opanować. Wiedziałem, że muszę być silny. Dla niego. Ponownie pocałowałem jego włosy i oparłem swoją głowę na tej jego. Tak bardzo nie chciałem, żeby on cierpiał. Wolałem wziąć to wszystko na siebie, aby on mógł się śmiać. Wiedziałem, że teraz już nic nie będzie takie samo.

~
Stałem na tym samym cmentarzu, wpatrując się w prawie taki sam czarny nagrobek. Jedną z różnic było to, że przy mnie nie było Jego. Łzy przysłoniły mi cały widok, ale było to bez znaczenia. I tak byłem boleśnie świadomy tego, co wypisane jest na nagrobku. Przejechałem palcami po zimnej płycie, nie mogąc uwierzyć w to, że pod nim schowane jest ciało mojego ukochanego. Chciałem wmówić sobie, że to tylko sen, że obudzę się wtulony w ciepłe ciało, jednak nie potrafiłem. Chciałem, naprawdę chciałem wierzyć w to, że On gdzieś tu jest i weźmie mnie w ramiona, opieprzając za to, że jestem smutny. Chciałem, ale... to już nie działało. Na początku sobie to wmawiałem, ale wtedy powrót do rzeczywistości,w której Go nie było był jeszcze trudniejszy. Chodziłem w jego ubraniach, używałem jego perfum, piłem jego ulubioną kawę, której nienawidziłem. Robiłem wszystko, co choć w minimalnym stopniu przypominało mi o Nim. Nie potrafiłem o Nim zapomnieć. Nie chciałem o Nim zapomnieć. Nie potrafiłem wyrzucić Go ze swojego życia.
-Straciłem Cię, Aniołku. Co ja bez Ciebie zrobię? Przecież wiedziałeś, że jesteś dla mnie wszystkim i nie mogę bez Ciebie żyć. Mimo to mnie zostawiłeś. Wiem, że to wszystko było dla Ciebie ciężkie, ale jak mogłeś? Czułeś się okropnie po śmierci Sarang, a mnie skazałeś na coś dużo gorszego, bo sam pozbawiłeś siebie życia. I myślałeś, że sobie z tym poradzę? Myliłeś się. Nie radzę sobie wcale. Nie jestem w stanie jeść, pić, rozmawiać z ludźmi. A wiesz dlaczego? Bo wszystko przypomina mi o Tobie, o tym, co razem robiliśmy. I nie jestem w stanie wyobrazić sobie tego wszystkiego bez Ciebie. Zabrałeś ze sobą moje serce. Miałeś je całe, należało do Ciebie. I wziąłeś je ze sobą. Jak mam normalnie funkcjonować bez serca? Jesteś w stanie mi odpowiedzieć na to pytanie? Powiedz mi, jak?! Nie chcę kończyć swojego życia, ale też nie wyobrażam sobie go bez Ciebie, więc wyjaśnij mi, do cholery, co mam robić?! Jak mam bez Ciebie żyć, kiedy Ty byłeś dla mnie wszystkim?! Myślałeś chociaż przez chwilę o mnie, kiedy przykładałeś ten pistolet w głowy?! Myślałeś  o tym, co poczuję, kiedy Cię takiego znajdę?! Myślałeś?! Przepraszam, że na Ciebie krzyczę, Ilhoonie, ale jak mogłeś? Jak mogłeś mnie zostawić tutaj samego? No jak?!
Klęczałem przy nagrobku, krzycząc na niego. Może to i było bez sensu, ale bez Niego nic w moim życiu już nie miało sensu. Ściągnąłem pierścionek z palca i położyłem na ciemnej płycie, zaraz obok wieńca z róż. Wiedziałem, że przez długi czas nie będę w stanie żyć normalnie, o ile kiedykolwiek mi się to uda.
-Wiesz co, Ilhoonie? Może i nie było nam dane na ziemi być długo razem, ale ja wierzę, że kiedyś jeszcze się spotkamy. Bo jesteś kawałkiem mojej duszy, moim Aniołkiem i nie jestem w stanie się z Tobą pożegnać na zawsze. Jesteś moim przeznaczeniem. Kocham Cię ponad życie. Ponad życie Twoje i moje. I chociaż straciłem Cię, to wierzę, że kiedyś Cię odzyskam, Aniołku. Bo moje serce należy tylko do Ciebie i nikt inny go nie dostanie.
Zdesperowany przytuliłem nagrobek. Nie wiem, po co. Może myślałem, że poczuję ciepło ciała moje ukochanego. Zamiast tego otulił mnie przejmujący chłód, ale miałem to gdzieś. Przytulałem się do miejsca, w którym na zawsze został zamknięty mój skarb, mój Aniołek, pozwalając płynąć łzom. Nie mogłem zostawić go samego. Nigdy nie lubił być sam wieczorami.
-Powiedz mi tylko, jak mam żyć, Aniołku?




~~~~~~~~~~
Jestem zła, okrutna i w ogóle. Ryczałam, jak bóbr pisząc to, ale taki był plan. Nienawidzę siebie za zabicie Ilhoon'a i jego siostry, Sarang, ale nie mogłam tego zmienić. Przepraszam i liczę na to, że mnie nikt nie zabije za to~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz